Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mototramp z miasteczka Wilga. Mam przejechane 5286.93 kilometrów w tym 330.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl
  • DST 61.81km
  • Czas 04:29
  • VAVG 13.79km/h
  • VMAX 34.03km/h
  • Sprzęt Nazca Cruiser
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Moja pierwsza pozioma Wyprawa - dzień I

Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 8

Od dłuższego czasu chciałem i planowałem pojechać z namiotem i przyczepką na kilka dni na Wyprawę.
Jednak a to ja nie miałem czasu/mogłem, a to Werrona (bo z nią planowałem ten wypad).
Aż w końcu się udało - jedziemy!
W czwartek zabieram Werronę z Otwocka samochodem i jedziemy do mnie, skąd rozpoczynamy podróż.
Werrona spakowana minimalistycznie w 3 sakwy, ja kuferek i obładowana dość przyczepka.
Pierwsze metry/kilometry z przyczepką są trudne.
Trzeba się przyzwyczaić do cięższej jazdy.
Jednak z czasem coraz łatwiej.
W Tarnowie Weronika spostrzega rosnące przy drodze kanie.
Zbieramy do sakwy (jest ich sporo) z myślą o późniejszym usmażeniu.
Do Maciejowic duży ruch, dopiero po zjechaniu z 801 przyjemniej.
Niestety straszny upał!
Pierwsza atrakcja (oprócz grzybów) to prom przez Wisłę, który ulepszyli i jest teraz dwukierunkowy.
Wcześniej wjeżdżało i zjeżdżało się jedną stroną, trzeba było przemyśleć wcześniej jak wjechać, aby łatwiej zjechać.
Najczęściej był to wjazd tyłem, a zjazd przodem.
A ostroga wąska, zawraca się kiepsko, zwłaszcza większym samochodem.
Teraz jest wygodniej.
Po zjechaniu z promu pierwsza przeszkoda terenowa - górka na wyjeździe.
Nie dam rady podjechać z przyczepką!
(jadąc solo poprzednim razem wyjechałem)
Tak więc pcham rower pod górę.
Dalej już droga prosta, raczej pozioma, niestety ruch bardzo duży!
Jedziemy do Kozienic, gdzie bezskutecznie szukamy kesza a następnie do Królewskich Źródeł.
Tu kesz (reaktywacja) jest na miejscu i możemy się wpisać.
Werronie podoba się okolica, a zwłaszcza okoliczne bagna ;-)
Najkrótszą drogą jedziemy do Mariana, mijając po drodze cmentarz z I wojny światowej Kociołki.
(atrakcja dla duetu Lav&Met, których serdecznie zapraszam do podjęcia mojego kesza, licząc że ten cmentarz będzie dodatkowym argumentem za tym, żeby pojechać)

I tablica z opisem - było już ciemnawo więc trochę rozmazana:

Po drodze na kordy startowe spotykamy Mariana z lornetką w ręku i pieskiem przy nodze.
Po krótkiej rozmowie okazuje się, że lubi tu przychodzić popołudniami i wieczorami w celu podglądania przyrody.
Trochę kiepsko, bo jak mamy szukać kesza w jego obecności?
Jednak idziemy kawałek dalej, chwilę przeczekujemy i Mariana nie ma. Widocznie poszedł do domu.
Kesz i dalej w drogę.
Nad jeziorko/stawik/zalewik obok szosy, tam gdzie kultowy barek.
Po chwili decydujemy, że tu zostajemy na nocleg, mimo bliskości cywilizacji, i niestety linii kolejowej, którą dowożą opał do elektrowni Kozienice.
Robimy zakład, ja twierdzę że w nocy przecież nikomu się nie będzie chciało jechać.
O jakże się myliłem!
Pociąg budził nas chyba z 4 razy, jak nie więcej.
Jednak bliskość wody i możliwość kąpieli po upalnym dniu przeważyła.
Na kolację robimy szaszłyki z kiełbasy kupionej w Tesco i kanii zebranych uprzednio.
Pionierska potrawa nie służy nam.
Oprócz sraki ja czuję się podtruty jeszcze kolejnego dnia.
Nie jest dobra kania z ogniska na patyku!

Po kąpieli, ognisku i kolacji (kolejność przypadkowa) idziemy spać.

Cycle Route 4535811 - via Bikemap.net



Komentarze
mototramp
| 14:05 środa, 25 lipca 2018 | linkuj Tu sami specjaliści, więc o pomyłce nie mogło być mowy.
Jednak to nasiąknięcie truciznami z szosy - może to było to!
No i w sumie surowe je jedliśmy.
meteor2017
| 21:33 poniedziałek, 23 lipca 2018 | linkuj Słuchaj, a jesteście stuprocentowo pewni, że to były czubajki kanie, a nie np. czubajki czerwieniejące? Robiliście może zdjęcia? Teoretycznie i ona jest jadalna, ale ponoć zdarzają się zatrucia.

Jeśli to jednak kanie, to oprócz sposobu przygotowania, na atrakcje żołądkowe mogło mieć wpływ to, że rosła blisko ruchliwej szosy... ja nie zbieram kań, ani innych grzybów przy ruchliwych, ani nawet średnio i mało ruchliwych drogach, jeśli już, to tylko przy takich prawie nieużywanych. W glebie przy szosie może być sporo syfu, oprócz zanieczyszczeń ze spalin, z wyciekającej benzyny, olejów, do tego jeszcze duże ilości śmieci, które zawsze się walają w rowach i przy poboczach. A grzyby to wszystko z gleby wyciągają.

Kanie np. warto wąchać, czy mają ładny kaniowy zapach (mówi się że orzechowy, dla mnie to po prostu grzybowy), ponoć przy drogach może się zdarzyć że nieprzyjemnie pachną, a przy polach obornikiem... pod tym kątem sprawdzałem kanie rosnące na polu przy eSeŁce przed Pilawą.
mototramp
| 17:07 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj Jaś Fasola rządzi!
Powaga, dużo można się nauczyć.
Jak tak podobnie próbowałem robić, jednak nawet po odrzuceniu rzeczy cały czas jest ich za dużo.
Co do pociągów w nocy:
https://wysokienapiecie.pl/1965-enea-engie-przejecie-wegla/
Jednak już pod koniec 2017 roku powinna uruchomić największy blok energetyczny w Polsce ─ którego budowa kończy się właśnie w elektrowni Kozienice. Jednostka o mocy 1075 MW będzie potrzebować ponad 3 mln ton rocznie surowca, emitując przy tym 6 mln ton CO2, a więc o ok. 30% mniej, niż stare bloki konkurencji, także Połańca.

Czyli jeśli dobrze policzyłem to dziennie potrzeba 8219 ton, więc
nic dziwnego że jeździły.
meteor2017
| 16:33 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj W zasadzie między pakowaniem się na 3-4 dni, a pakowaniem na 1-2 tygodnie jest już niewielka różnica :-)

Ja tam uczyłem się pakować na Jasiu Fasoli:
https://youtu.be/uCFiltK4JUA?t=11m6s
Wbrew pozorom to jest bardzo mądry skecz - może pasty nie wyciskam, ale zostawiam sobie końcówkę tubki na wyjazd (mój brat brał od swojego dentysty próbki past, a teraz chyba nawet można kupić małe podróżne).

Jak jeżdżę sam, to się pakuję podobnie jak we dwójkę. Też zakładamy minimalny kontakt z cywilizacją - tyle żeby uzupełnić jedzie i wodę. Narzędzia i najniezbędniejsze części też mamy - dętka, łatki, jakieś śrubki, wycięty kawałek starej dętki (ostatnio łataliśmy nią oponę od środka), drut, srebrna taśma... od jakiegoś czasu wożę też dużą pompkę, bo mnie już szlag trafiał od pompowania. Wybrałem jedną z najmniejszych i najlżejszych tego typu (decathlonowa pompka podłogowa 100 czy 1000 b''twin)
lavinka
| 16:15 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj Obserwuję na insta takiego kolesia w poziomce, który jeździ po USA i najczęściej udaje mu się zmieścić w 2 sakwach, ale bywa, że doczepi sobie mniejsze po bokach. Jak przeskrolujesz jego profil, to koło 9 stycznia znajdziesz takie zdjęcie. https://www.instagram.com/p/Bdu4ukXhfJF/?taken-by=cycling_singer
mototramp
| 16:07 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj No i kultową miskę miałem ;-)
Moim zdaniem *może się przydać* :-)
mototramp
| 16:06 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj No tak, ale jest Was dwoje, możecie podzielić rzeczy. I czy wszystko się mieści? Ja zakładam brak kontaktu z ludźmi/cywilizacją - staram się zapakować samowystarczalnie, włącznie z częściami/narzędziami do roweru - średnio się udało - za mała przyczepka ;-) Ale solara miałem i pród z niego w razie czego.
Podziwiam ludzi, którzy umieją się zapakować biorąc bardzo mało rzeczy.
Zobacz Dziaśka, na 2 tygodnie prawie nic nie wziął:
http://dziasiek.bikestats.pl/1690819,Na-polnoc.html
http://st15.static.bikestats.pl/userimages,20180719,243145,244483,orig.jpg
meteor2017
| 15:56 piątek, 20 lipca 2018 | linkuj My się pakujemy w dwie sakwy + karimata na zewnątrz, a ja jeszcze dodatkowo namiot zewnętrznie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!