Info

Więcej o mnie.


Archiwum bloga
- 2021, Marzec2 - 0
- 2021, Luty14 - 0
- 2021, Styczeń8 - 0
- 2020, Marzec3 - 3
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń3 - 0
- 2019, Październik1 - 0
- 2019, Sierpień21 - 0
- 2019, Lipiec22 - 0
- 2019, Czerwiec24 - 0
- 2019, Maj13 - 2
- 2019, Kwiecień12 - 1
- 2019, Marzec9 - 0
- 2019, Luty10 - 0
- 2019, Styczeń7 - 0
- 2018, Grudzień7 - 0
- 2018, Listopad3 - 3
- 2018, Październik10 - 3
- 2018, Wrzesień8 - 3
- 2018, Sierpień9 - 1
- 2018, Lipiec11 - 21
- 2018, Czerwiec30 - 3
- 2018, Maj13 - 3
- 2018, Kwiecień11 - 1
- 2018, Marzec9 - 2
- 2018, Luty5 - 15
- 2018, Styczeń9 - 4
- 2017, Grudzień13 - 4
- 2017, Listopad11 - 4
- 2017, Październik1 - 0
- 2016, Listopad1 - 1
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2018
Dystans całkowity: | 302.57 km (w terenie 20.22 km; 6.68%) |
Czas w ruchu: | 19:36 |
Średnia prędkość: | 14.41 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.50 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 27.51 km i 2h 27m |
Więcej statystyk |
- DST 61.81km
- Czas 04:29
- VAVG 13.79km/h
- VMAX 34.03km/h
- Sprzęt Nazca Cruiser
- Aktywność Jazda na rowerze
Moja pierwsza pozioma Wyprawa - dzień I
Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 8
Od dłuższego czasu chciałem i planowałem pojechać z namiotem i przyczepką na kilka dni na Wyprawę.Jednak a to ja nie miałem czasu/mogłem, a to Werrona (bo z nią planowałem ten wypad).
Aż w końcu się udało - jedziemy!
W czwartek zabieram Werronę z Otwocka samochodem i jedziemy do mnie, skąd rozpoczynamy podróż.
Werrona spakowana minimalistycznie w 3 sakwy, ja kuferek i obładowana dość przyczepka.
Pierwsze metry/kilometry z przyczepką są trudne.
Trzeba się przyzwyczaić do cięższej jazdy.
Jednak z czasem coraz łatwiej.
W Tarnowie Weronika spostrzega rosnące przy drodze kanie.
Zbieramy do sakwy (jest ich sporo) z myślą o późniejszym usmażeniu.
Do Maciejowic duży ruch, dopiero po zjechaniu z 801 przyjemniej.
Niestety straszny upał!
Pierwsza atrakcja (oprócz grzybów) to prom przez Wisłę, który ulepszyli i jest teraz dwukierunkowy.
Wcześniej wjeżdżało i zjeżdżało się jedną stroną, trzeba było przemyśleć wcześniej jak wjechać, aby łatwiej zjechać.
Najczęściej był to wjazd tyłem, a zjazd przodem.
A ostroga wąska, zawraca się kiepsko, zwłaszcza większym samochodem.
Teraz jest wygodniej.
Po zjechaniu z promu pierwsza przeszkoda terenowa - górka na wyjeździe.
Nie dam rady podjechać z przyczepką!
(jadąc solo poprzednim razem wyjechałem)
Tak więc pcham rower pod górę.
Dalej już droga prosta, raczej pozioma, niestety ruch bardzo duży!
Jedziemy do Kozienic, gdzie bezskutecznie szukamy kesza a następnie do Królewskich Źródeł.
Tu kesz (reaktywacja) jest na miejscu i możemy się wpisać.
Werronie podoba się okolica, a zwłaszcza okoliczne bagna ;-)
Najkrótszą drogą jedziemy do Mariana, mijając po drodze cmentarz z I wojny światowej Kociołki.
(atrakcja dla duetu Lav&Met, których serdecznie zapraszam do podjęcia mojego kesza, licząc że ten cmentarz będzie dodatkowym argumentem za tym, żeby pojechać)

I tablica z opisem - było już ciemnawo więc trochę rozmazana:

Po drodze na kordy startowe spotykamy Mariana z lornetką w ręku i pieskiem przy nodze.
Po krótkiej rozmowie okazuje się, że lubi tu przychodzić popołudniami i wieczorami w celu podglądania przyrody.
Trochę kiepsko, bo jak mamy szukać kesza w jego obecności?
Jednak idziemy kawałek dalej, chwilę przeczekujemy i Mariana nie ma. Widocznie poszedł do domu.
Kesz i dalej w drogę.
Nad jeziorko/stawik/zalewik obok szosy, tam gdzie kultowy barek.
Po chwili decydujemy, że tu zostajemy na nocleg, mimo bliskości cywilizacji, i niestety linii kolejowej, którą dowożą opał do elektrowni Kozienice.
Robimy zakład, ja twierdzę że w nocy przecież nikomu się nie będzie chciało jechać.
O jakże się myliłem!
Pociąg budził nas chyba z 4 razy, jak nie więcej.
Jednak bliskość wody i możliwość kąpieli po upalnym dniu przeważyła.
Na kolację robimy szaszłyki z kiełbasy kupionej w Tesco i kanii zebranych uprzednio.
Pionierska potrawa nie służy nam.
Oprócz sraki ja czuję się podtruty jeszcze kolejnego dnia.
Nie jest dobra kania z ogniska na patyku!

Po kąpieli, ognisku i kolacji (kolejność przypadkowa) idziemy spać.