Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi mototramp z miasteczka Wilga. Mam przejechane 5286.93 kilometrów w tym 330.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.04 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:302.57 km (w terenie 20.22 km; 6.68%)
Czas w ruchu:19:36
Średnia prędkość:14.41 km/h
Maksymalna prędkość:46.50 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:27.51 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 61.81km
  • Czas 04:29
  • VAVG 13.79km/h
  • VMAX 34.03km/h
  • Sprzęt Nazca Cruiser
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Moja pierwsza pozioma Wyprawa - dzień I

Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 14.07.2018 | Komentarze 8

Od dłuższego czasu chciałem i planowałem pojechać z namiotem i przyczepką na kilka dni na Wyprawę.
Jednak a to ja nie miałem czasu/mogłem, a to Werrona (bo z nią planowałem ten wypad).
Aż w końcu się udało - jedziemy!
W czwartek zabieram Werronę z Otwocka samochodem i jedziemy do mnie, skąd rozpoczynamy podróż.
Werrona spakowana minimalistycznie w 3 sakwy, ja kuferek i obładowana dość przyczepka.
Pierwsze metry/kilometry z przyczepką są trudne.
Trzeba się przyzwyczaić do cięższej jazdy.
Jednak z czasem coraz łatwiej.
W Tarnowie Weronika spostrzega rosnące przy drodze kanie.
Zbieramy do sakwy (jest ich sporo) z myślą o późniejszym usmażeniu.
Do Maciejowic duży ruch, dopiero po zjechaniu z 801 przyjemniej.
Niestety straszny upał!
Pierwsza atrakcja (oprócz grzybów) to prom przez Wisłę, który ulepszyli i jest teraz dwukierunkowy.
Wcześniej wjeżdżało i zjeżdżało się jedną stroną, trzeba było przemyśleć wcześniej jak wjechać, aby łatwiej zjechać.
Najczęściej był to wjazd tyłem, a zjazd przodem.
A ostroga wąska, zawraca się kiepsko, zwłaszcza większym samochodem.
Teraz jest wygodniej.
Po zjechaniu z promu pierwsza przeszkoda terenowa - górka na wyjeździe.
Nie dam rady podjechać z przyczepką!
(jadąc solo poprzednim razem wyjechałem)
Tak więc pcham rower pod górę.
Dalej już droga prosta, raczej pozioma, niestety ruch bardzo duży!
Jedziemy do Kozienic, gdzie bezskutecznie szukamy kesza a następnie do Królewskich Źródeł.
Tu kesz (reaktywacja) jest na miejscu i możemy się wpisać.
Werronie podoba się okolica, a zwłaszcza okoliczne bagna ;-)
Najkrótszą drogą jedziemy do Mariana, mijając po drodze cmentarz z I wojny światowej Kociołki.
(atrakcja dla duetu Lav&Met, których serdecznie zapraszam do podjęcia mojego kesza, licząc że ten cmentarz będzie dodatkowym argumentem za tym, żeby pojechać)

I tablica z opisem - było już ciemnawo więc trochę rozmazana:

Po drodze na kordy startowe spotykamy Mariana z lornetką w ręku i pieskiem przy nodze.
Po krótkiej rozmowie okazuje się, że lubi tu przychodzić popołudniami i wieczorami w celu podglądania przyrody.
Trochę kiepsko, bo jak mamy szukać kesza w jego obecności?
Jednak idziemy kawałek dalej, chwilę przeczekujemy i Mariana nie ma. Widocznie poszedł do domu.
Kesz i dalej w drogę.
Nad jeziorko/stawik/zalewik obok szosy, tam gdzie kultowy barek.
Po chwili decydujemy, że tu zostajemy na nocleg, mimo bliskości cywilizacji, i niestety linii kolejowej, którą dowożą opał do elektrowni Kozienice.
Robimy zakład, ja twierdzę że w nocy przecież nikomu się nie będzie chciało jechać.
O jakże się myliłem!
Pociąg budził nas chyba z 4 razy, jak nie więcej.
Jednak bliskość wody i możliwość kąpieli po upalnym dniu przeważyła.
Na kolację robimy szaszłyki z kiełbasy kupionej w Tesco i kanii zebranych uprzednio.
Pionierska potrawa nie służy nam.
Oprócz sraki ja czuję się podtruty jeszcze kolejnego dnia.
Nie jest dobra kania z ogniska na patyku!

Po kąpieli, ognisku i kolacji (kolejność przypadkowa) idziemy spać.

Cycle Route 4535811 - via Bikemap.net